czwartek, 13 października 2011

Falstart Różowego tygodnia:)

Jak zwykle - nie mogłam wytrzymać i poprzednim postem , a w zasadzie torebką -wyskoczyłam przed szereg :D Tak wiem, wypadałoby zacząć tłumaczyć od początku.
Na blogu Izary znalazłam informację o rozpoczęciu Różowego Tygodnia, dalej poczytałam u propagatorki akcji Szarlotek - musicie zrobić koniecznie to samo, co ja. Mówienie o tym, że badanie piersi i samobadanie wydaje się truizmem, ale niestety nie wszystkie Panie zdają sobie z tego sprawę :(
Iza wymyśliła świetną zabawę - poczytajcie koniecznie i szybko, bo czas nagli. Charlotte zresztą też :)
Ja zaczynam od Izy
Przeczytawszy notkę ucieszyłam się - mam, mam- jedną książkę i w dodatku bardzo lubię - jak wszystkie Hrabala. Za poczucie humoru, za podejście do świata.
Przedstawiam Państwu Różowego kawalera

I myślę sobie - to by było na tyle, ale nagłe olśnienie - jest przecież u mnie Krystyna Janda i jej Różowe tabletki na uspokojenie czyli zbiór felietonów wydawanych w pismach kobiecych , a tu zebranych w całość. Fajnie, lekko napisana książka - o życiu - ale radzę nie czytać w miejscach publicznych, no chyba, ze się chce być narażonym na dziwne spojrzenia - wybuch niepohamowanego śmiechu gwarantowane :)
Myślę dalej :) - to już na pewno koniec, ale tropiciel się we mnie obudził i ... Znalazłam jeszcze Poduszkę w różowe słonie Joanny M. Chmielewskie Co o tej książce - a anegdotkę opowiem.
Książka była prezentem - znajomi wiedzą, że pasjami czytam Chmielewską - darczyńca jednak nie zwrócił uwagi na tę jedną małą a jakże wielką literkę M - wielką nie tylko ze względu na pisownię, ale i na znaczenie :D Cóż - z grzeczności przeczytałam - jeśli ktoś lubi tzw. literaturę kobiecą - to polecam. Czyta się szybko, akcja wciąga, ale niestety jest bardzo przewidywalna.

Tropiciel nie ustawał. Dotarł do ostatniej "różowej" książki, ale ona chyba się nie liczy , bo do Męża należy, a ja mogę powiedzieć o niej tylko tyle, że ma śliczną okładkę :D - nie przebrnęłam przez zawartość, nie moje klimaty, ale jak mówił klasyk "sztuka jest sztuka"
Na koniec, żeby nie było tylko dla ducha, to też i dla ciał będzie - ot taki mały - jakże by inaczej- różowy akcent.
Zapomniałam jeszcze dodać, że Jeżeli macie ochotę przyłączyć się do zabawy i propagować akcję, to:
- zostawcie ślad po sobie w postaci komentarza pod tym postem;
- przyłączcie się do akcji i na swoim blogu napiszcie o niej;

- zorganizujcie ekspresowe mini candy (nie jest to warunek konieczny - ale pożądany!);
Zapisy - do niedzieli, do północy.A moje zadanie jest takie
Różowe okulary - nosisz czy nie? Od razu uprzedzam, ze odpowiedź "tak" lub "nie" mnie nie zadowoli:) I od razu też mówię, że losowania nie będzie - wybieram odpowiedź, która "do mnie przemówi"
Mały upominek oczywiście z różowym akcentem oczywiście będzie - do poniedziałku tajemnicą :)

6 komentarzy:

Ruda Galeria pisze...

Czy noszę różowe okulary? Hmmm... nie muszę się zastanawiać. Zawsze je noszę. Niepoprawna optymistka, szalona, czasami bezmyślna. Najpierw zrobię, potem pomyślę. Otoczenie jest pozytywne, dobre, radosne. Nikt mnie nie przekona, że jest inaczej. Świat jest kolorowy, wesoły. Innego świata nie znam.
PS. Dobrze, że różowy dobrze komponuje się z czekoladą:) Bo to kocham nad życie:)

Kalisz made pisze...

CzekoLady - zazdroszczę, bo ostatnio trochę mi tego brakuje. Dziękuję za przyłączenie się do akcji.

izary pisze...

dziękuję Asiu :):):)
podsunęłaś mi książkę po którą z pewnością sięgnę ( oczywiście jak wykończę to co zaczęłam )
Co do różowych okularów......bardzo, bardzo chciałabym je miec zawsze na nosie, nie dlatego ze są odjechane, wesołe...ale przede wszystkim dla tego zeby nie widziec kłamstwa, obłudy, mniejszych i wiekszych cierpień,zaplakanych oczu. Mam tylko wrażenie, ze toś mi je chowa, lub pożycza sobie czasami i wówczas z ludzi wychodzi.......powiedzmy oględnie zwierzę
a juz dzis wieczorem zapraszam Cię na losowanie i kolejna zabawę :)

HaftyTiny pisze...

super zabawa:D muszę przyznać , że moje różowe okulary często spadają z nosa i jestem wtedy jak ten Pan Hilary biegam szukam krzyczę gdzie są moje okulary????? Na szczęście szybko potrafię je odnaleźć chociaż potrafią się schować w takie miejsca o których bym nie pomyślała, że ja je niby tam położyłam??? akurat, same tak z siebie:DD

cynka- Ewa Mrozowska pisze...

jestem i ja;)
a zapraszam po odbiór różowej przypominajki:)

Moje Brzydactwa pisze...

Nawet nie zdawałąm sobie sprawy ile "różowych" tytułów jest wśród literatury:) niesamowite! Co prawda jedynie pierwsza pozycja mnie bardzo zianteresowała, ale ja mam specywficzny gust jeśli chodzi o pożywkę dla duszy. Lubię literaturę absurdalną z nutką romantyzmu, zaskakującą i niestandartową.
Jeśli chodzi o Twoje zadanie....
Różowy.... Ten kolor ewoluował bardzo. Kiedyś moja babcia twierdziła, że jak urodziło się dziecko różowe ubranko kupowało się dla chłopca, ponieważ ten kolor jest mocny- jak mocny i silny powinien wyrosnąć z dzieciątka mężczyzna, natomaist niebieski był dla dziewczynki ze względu na delikatność. Kobieta, która wyrośnie z dzidziusia powinna być delikatna, spokojna i uduchowiona. Współcześnie jest totalnie na odwrót jeśli chodzi o samą kolorystykę:) Teraz różowy kojarzy się z cukierkową panienką, jednak powiedzenie "patrzeć na świat przez różowe okulary" nie zmieniło znaczenia. Więc czy ja nosze różowe okulary? Myślę że tak. Wiele rzeczy mnie wkurzai ostatnio bardzo się irytuję na głupotę ludzką, ale jak tu nie nosić różowych okularów, kiedy słońce wschodzi na różowo i przedstawia świat jak arenę niesamowitej lukrowanej bajki; kiedy gwiazdy nocą świecą tak jasno a nocne lampy odbijają się w kałużach; kiedy liście drzew jesienią mienią się ferią barw; kiedy są Bieszczady i jeszcze tylu życzliwych szczerych ludzi? Noszę różowe okulary w swetrze w sobotni poranek przy zielonej herbacie. Noszę je również wieczorem otulona ciepłą kordłą. Noszę je także kiedy ktoś mnie przytula. Noszę je zawsze, choć czasem chowam do futerału:)
Pozdrawiam
ps. mam nadzieję, że wyczerpująco odpowiedziałam na Twoje pytanie :)